wtorek, 10 lipca 2012

I. Spotykam się z krwiożerczym przyjacielem.


Super. Właśnie się dowiedziałam, że jestem niegodna miana „przyjaciółki” dla takiej oto Mandy, z którą przyjaźniłam się od przedszkola. Po prostu, najzwyczajniej w świecie uznała, że jestem jak dla niej zbyt ruchliwa i sprawiam jej mnóstwo kłopotów. Jestem ruchliwa, to fakt, przecież mam ADHD, halo! Jednak nie zamierzam się tym przejmować, najwyraźniej nie jest mnie warta – tak powiedziałaby moja mama.
- W takim razie wyświadcz mi przysługę i zabieraj stąd ten swój szanowny tyłek, fałszywa dziewucho – powiedziałam, jakby ta wiadomość nie zrobiła na mnie najmniejszego wrażenia. W rzeczywistości było jednak całkowicie inaczej – zabolało mnie to, bardzo.
Odwróciłam się do dziewczyny plecami, nie zważając na to, że chciała coś powiedzieć i jak gdyby nigdy nic wyjęłam swoje ulubione ciasteczka z jagodami. Słyszałam jak Mandy wstaje z drewnianej ławki i idzie w stronę wyjścia z parku. Ja w tym czasie wydłubywałam jagody, które od razu jadłam.
Spędziłam w parku kilka godzin, a przez ten czas zdążył opustoszeć, a w moim brzuchu burczeć.
Arie – moja młodsza siostra była już dawno w domu i powiedziała mamie, że spotkałam się z koleżankami, toteż nie miałam co liczyć na to, że przyjdzie do mnie. Mnie samej nie chciało się ruszać z ławeczki, która była świadkiem najgorszego zdarzenia w moim życiu. No, może nie najgorszego, ale utrata przyjaciółki zalicza się do pierwszej trójki.
- Czemu płaczesz? - Usłyszałam łagodny głos tuż przy moim uchu. Podskoczyłam. Musiało być ze mną naprawdę źle, ponieważ zwykle nikt nie miał szans się do mnie zbliżyć na tak bliską odległość bez bycia wykrytym przeze mnie. Otarłam oczy i zauważyłam, że rzeczywiście płakałam. To też nie było normalne.
Spojrzałam na Draco, która stała tuż obok mnie i wpatrywała się we mnie swoimi złotymi oczami z ciekawością. Znałyśmy się ze szkoły, ale jakoś nigdy ze sobą nie rozmawiałyśmy.
- Nie twoja sprawa – warknęłam, wstając.
Dziewczyna złapała mnie za ramię i ponownie popchnęła na ławkę.
- Wybacz – powiedziała zmieszana. - Nie powinnam pytać, ale to dziwne widzieć ciebie płaczącą. Coś musiało mocno wytrącić cię z równowagi.
Kiwnęłam głową. Coś mi mówiło, że powinnam nie ufać Draco, ale dziewczyna wydawała się być w porządku, więc nawet nie wiedząc kiedy, zaczęłam szybko się jej tłumaczyć.
- Po prostu moja przyjaciółka uznała, ze już nie możemy się przyjaźnić. - Opowiedziałam jej o tym jak zakończyła się nasza przyjaźń, mówiłam o wszystkich naszych psikusach, których byłam pomysłodawcą. Na przykład jak wrzuciłyśmy do auta nauczycielki fizyki mnóstwo krabów, ukradzionych z giełdy, na której handluje ojciec Mandy. Lub o tym jak na wycieczce szkolnej w ostatniej klasie podstawówki zdemolowałyśmy salę rekreacyjną w ośrodku, gdzie mieszkaliśmy. Teraz wydawało się jakby to były odległe czasy.
- Mandy nie zasługuje na taką przyjaciółkę jak ty – stwierdziła Draco. Mięła w dłoniach rąbek swojej długiej tuniki, której wzór przypominał mi ciało węża. Była ładna i unikalna, tak samo jak sama Draco. Dziewczyna miała długie, czarne włosy, spięte w kok, bladą skórę, która pod wpływem światła dziwnie się mieniła, jak gdyby była przyozdobiona jakimś dziwnym rodzajem brokatu. Na świat patrzyła wyblakłymi, złotymi oczami, a jej paznokcie były naprawdę bardzo długie. Przypominały szpony, pomalowane na różne kolory. Szczerze mówiąc, to nie zazdrościłam jej ich, a co najdziwniejsze nigdy nie pokazywała zębów. Nie uśmiechała się, rzadko się odzywała, a jak już to w dziwny sposób przeciągała literkę „s”. jak gdyby syczała, a nie mówiła.
- Dziękuję. - Westchnęłam i spojrzałam na zegarek, tkwiący na nadgarstku. Zbliżał się wieczór i wiedziałam, że moja mama może nie być zachwycona faktem, że sama szlajam się po nocy. - Chyba powinnam już wracać.
Wstałam i otrzepałam spodnie. Spojrzałam na dziewczynę, która nerwowo owijała włosy wokół palca i spoglądała w krzaki jakby coś tam było.
- Jeszcze raz dziękuję. Za to, że mnie wysłuchałaś. Było mi to bardzo potrzebne.
- Nie ma za co, Andromedo – odpowiedziała Draco. Przez chwilę wydawało mi się, że jej bladozłote oczy zmieniły się w patrzałki gadów. Pionowe szparki zamiast źrenic i ten specyficzny sposób mrugania, czyli dwie nachodzące na siebie powieki. Zamrugałam gwałtownie i wszystko było w porządku, więc uznałam, że to musiał być wytwór mojej wyobraźni.
- Andy – poprawiłam ją machinalnie i pomachałam ręką. - Na razie.
Zostawiłam ją na ławeczce, a sama ruszyłam w stronę wyjścia z parku. Nie kłamałam, naprawdę czułam się znacznie lepiej po zwierzeniu się tej dziwnej dziewczynie, ale jakaś część mojego umysłu, która do tej pory zdawała się być uśpiona w moim wnętrzu, odczuwała ulgę, wiedząc, że się od niej oddaliłam. Miałam jakieś dziwne przeczucie, że gdybym spędziła w jej towarzystwie chociaż minutę dłużej, to stałoby się coś złego. To właśnie jej sposób mówienia przyprawiał mnie o dreszcze, fakt, że przez chwilę wydawało mi się, że ma gadzie oczy nie dodawał mi otuchy. I jeszcze nazwała mnie moim prawdziwym imieniem! A ja naprawdę nienawidziłam jak ktoś się zwraca do mnie Andromeda, tak jak Arie nie lubiła, gdy ktoś nazywał ją Ariadną.
Pomimo wszystkiego nie spieszyłam się z pójściem do domu. Kręciłam się po okolicy, oglądając wystawy sklepów, których jeszcze nie zamknięto, wstąpiłam do wypożyczalni filmów i pooglądałam najnowsze tytuły. Na koniec jeszcze zaczepiłam swojego kolegę z klasy, który wracał do swojego domu.
- Słyszałem, że wypięłaś się na Mandy – powiedział w pewnym momencie. Spojrzał na mnie ukradkiem, jakby bał się mojej reakcji.
Stanęłam pośrodku ulicy i gapiłam się na niego jak na jakiegoś przygłupa.
- Ja się na nią wypięłam?! - krzyknęłam, nie zważając na pełne politowania spojrzenia przechodniów, którzy nas mijali. - Ta idiotka ma jeszcze czelność kłamać? - Zagotowałam się od środka, miałam ochotę uderzyć... coś. - Skąd to w ogóle wiesz, hm?
Adrian podrapał się po swojej brązowej czuprynie. Twarz miał zakłopotaną.
- Powiedziała to Sam, ona wypaplała Eddiemu, a on mi i Carol. Bóg jeden wie, kto jeszcze się o tym dowiedział – rzekł.
Pokręciłam głową z niedowierzania. Jak ona mogła tak szybko wypaplać o takiej sprawie?
- To jak?
- Co jak? - Nie rozumiałam.
- Obraziłaś się na nią? - spytał.
- Coś ty! - Machnęłam ręką i opowiedziałam jak to rzeczywiście było z Mandy. Jak poprosiła o spotkanie w parku i bezceremonialnie wyrzuciła mi w twarz, że jestem dziecinna. Powiedziałam mu również, że potem na ławce znalazła mnie Draco i zagadnęła mnie. Mina Adriana zrobiła się nietęga. - Co?
- Ja bym tam nie ufał tej całej Draco – odpowiedział, chowając ręce do kieszeni. - Przypomina mi węża, a węże są zdradliwe.
- Trzeba było mi to powiedzieć kilka godzin temu, zanim mnie znalazła – prychnęłam. Podświadomie się ucieszyłam, że nie tylko ja się jej obawiam.
W tym momencie Adrian zrobił coś, o co nigdy bym go nie podejrzewała. Musicie wiedzieć, że nie jestem typem dziewczyny, która daje się tulić, ale tym razem wiedziałam, że nie mam szans. Zwykle buduję nieprzeniknione mury obronne, ale te zostały już poważnie sforsowane, gdy spotkałam Draco, toteż nie miałam co się bronić przed ciepłym i pocieszającym uściskiem przyjaciela. Wdychałam jego kojący zapach, który kojarzył mi się tylko i wyłącznie z ciastem czekoladowym, które piekła jego mama. Zanim mnie puścił, pocałował mnie w czubek głowy.
- Odprowadzić cię?
- Nie trzeba, poradzę sobie.
I odeszłam z uśmiechem na twarzy, ale i również rumieńcem, zalewającym moje policzki.
Skręciłam w jedną z ciemniejszych ulic, Manhattanu, która była skrótem do mojego mieszkania. Zwykle się nie bałam tędy przechodzić, ale teraz zrobiło się dość ciemno i zimno. Zaczęłam się bać, więc otuliłam rękami ramiona i z zadartą głową, brnęłam dalej. Potem coś usłyszałam. Był to zaledwie cichy szelest, ale natychmiast pojawiła się gęsia skórka, a włoski na moim karku stanęły. Nie odwracając się za siebie przyśpieszyłam kroku i starałam się uspokoić dzikie bicie serca.
- Andy?
Rozpoznałam ten głos, więc machinalnie odwróciłam głowę i zauważyłam idącą w moim kierunku Draco. Matko, ta dziewczyna mnie przeraża!
- Co tu robisz? - spytałam, starając się ukryć roztrzęsiony głos.
- Widziałam, że tu sssskręcasz – odpowiedziała dziewczyna, a mnie przeszedł dreszcz. Wydaje mi się czy naprawdę zaczęła syczeć niczym wąż? - Myślałam, że idziessssz do domu.
- Przecież idę.
Odwróciłam się i przeszłam kilka kroków, zanim ramię przeszył mi ból. Syknęłam i starałam się odepchnąć paznokcie dziewczyny, wbijające mi się w skórę.
- Co robisz?!
- Zosssstajesz ze mną – powiedziała Draco i uśmiechnęła się szeroko, ukazując rzędy długich kłów.
Krzyknęłam.
__________
Cóż, raczę się nie przyzwyczajać, że rozdziały będą się pojawiać tak prędko. Miałam go akurat napisany od wielu dni, więc pomyślałam, że zanim uporam się z rozdziałem drugim, wrzucę ten.
Podoba mi się, ale mam wrażenie, że ta narracja jest jakaś dziecinna (gadam jakbym sama nie była dzieckiem), a przywykłam już do bardziej... oficjalnej wersji narracji. Cóż, opinię pozostawiam Wam.
Pojawiła się również zakładka z bohaterami i coś o opowiadaniu, ale to muszę jeszcze poprawić.

3 komentarze:

  1. Na wstępie: Bardzo mi miło, że spodobało Ci się moje opowiadanie, oczywiście, nie ma problemu, będę informować i czytać Twoje opowiadania. I cieszę się, że spodobał Ci się szablon.
    Potrafię to sobie wyobrazić, bo ze względu na mój trudny charakter mam ledwie dwójkę przyjaciół, którzy są ze mną w stanie wytrzymać (czytałam też ramkę o Tobie i widać mamy podobne charaktery, bo szczerość to też u mnie główna cecha. Pewnie dlatego ludzie za mną nie przepadają :P). Blond pukle? Ah... no, niestety, też mam blond włosy, ale ciemne raczej :)

    Problemy z ortografią? Na to najlepszy jest jakiś program typu OpenOffice albo w przeglądarce jest też słownik. Oczywiście ciężko jest z przecinkami, sama sobie z nimi nie radzę (milion razy sprawdzam, a i tak znajdę błędy!).

    Co do prologu... nie wypowiem się, bo nie czytałam "Percyego Jacksona i bogów olimpijskich". Ale jako Laikowi - bardzo mi się podoba :)

    To nie tak, że Twoja narracja jest dziecinna. Po prostu używasz sporo kolokwializmów, które sprawiają takie wrażenie. Na przykład możesz zamienić sformułwoanie "wypaplać" na "rozpowiedzieć" - brzmi inaczej, prawda? :) takie drobniutkie szczegóły, a bardzo wpływają na całokształt twórczości.

    Pisz, proszę, szybciutko, bo bardzo spodobał mi się Twój utwór. Jestem niezmiernie ciekawa jak dalej potoczy się historia Draco i Andy. Mam nadzieję, że Andy zdoła się jakoś wyswobodzić od tej wężowatej dziewczyny... A może na pomoc przyjdzie jej Adrian? Zobaczymy :)

    A - dodałam się do obserwatorów, bo też mam kilka blogów na blogspocie :)
    W sumie to tylko opowiadanie mam na onecie...

    Pozdrawiam! Noir (Deneve) z wieksze-zlo.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  2. No, ciekawe, ciekawe. I w dobrym momencie skończyłaś rozdział, bo teraz będę się zastanawiać jak Andy uda się umknąć wężowej Draco. Oczywiście z góry zakładam, że musi się udać :)
    Co do narracji, to nie jest źle. Nie może być przecież przesadnie poważna i dorosła, skoro opowiadanie jest z punktu widzenia szesnastolatki. Wczuj się w swoją bohaterkę i używaj takich określeń, jakich ona by użyła a będzie dobrze, pozdrawiam!

    sekret-kruka.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Ilria "oślepła" (nie na stałe przecież, ma problemy ze wzrokiem tylko), bo prawie zabiła się w skutek użycia zbyt dużej ilości mocy magicznej :P Lokiemu nic się nie stało, bo był praktycznie w pełni sił witalnych.

    Wiem, że to zaskoczenie, lubię zaskakiwać! :) Cieszę się, że mi to wyszło.

    Wszystkich denerwuje Naia. Mnie też, nie martw się :)

    I nie mów, że to takie wspaniałe. Cały czas uczę się pisać i nigdy nie będę w tym tak dobra, jak bym chciała.

    Mam nadzieję, że szybko zaczniesz pisać to opowiadanie o Avengersach, bo już widziałam szablon i nie mogę się doczekać :) Wolałam nie komentować tam, bo widziałam, ze blog jest nadal w budowie.


    A.. I przepraszam, że Cię nie poinformowałam o nowym rozdziale :( Całkiem o tym zapomniałam, mam nadzieję, że mi wybaczysz. Obiecuję poprawę :)
    Już dodałam Twoje blogi do siebie do linków i teraz będę pamiętać :)

    OdpowiedzUsuń